niedziela, 29 września 2013

14. ,, Zwariowałaś ?! Nie idź tam !! ''



Przez całą noc, nie zmrużyłam oka. Udało mi się usnąć dopiero gdzieś tak o 6.00 ale co z tego skoro o 7.30 musiałam już wstać. Zwlokłam się z łóżka i udałam na poranną toaletę. Po wzięciu prysznica ( który pierwszy raz w życiu nic mi nie pomógł ), związałam włosy w warkocz, pociągnęłam rzęsy tuszem i pomalowałam usta bezbarwnym błyszczykiem. Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze ciuchy i powoli zaczęłam się w nie ubierać.

                                       



Zerknęłam na zegarek. 8.00. Westchnęłam i zeszÅ‚am powoli do kuchni na Å›niadanie. Przy stole siedziaÅ‚o małżeÅ„stwo i piÅ‚o kawÄ™. Nie patrzÄ…c na pijÄ…cych, wlaÅ‚am do szklanki resztkÄ™ kawy a do miski wsypaÅ‚am müsli i zalaÅ‚am je jogurtem. DosiadÅ‚am siÄ™ do stoÅ‚u i zaczęłam konsumować Å›niadanie, kiedy do kuchni wszedÅ‚ NORMALNIE ubrany Ryan. ZamrugaÅ‚am kilkakrotnie, upewniajÄ…c siÄ™, czy dobrze widzÄ™. O’Connel miaÅ‚ jeansy, koszulÄ™ i trampki.
- Dobry. MogÄ™ zrobić sobie jakÄ…Å› saÅ‚atkÄ™ ? – zerknÄ…Å‚ na Sue.
Było widać, że unika mojego wzroku.
- Jasne. W lodówce masz warzywa. Smacznego ! – powiedziaÅ‚a kobieta i razem z Johnem przenieÅ›li siÄ™ do salonu.
Jadłam i piłam nie spuszczając wzroku z chłopaka co on ignorował. Gdy przygotował swoją sałatkę, usiadł naprzeciwko mnie i wziął się za jedzenie.
- Um, widzÄ™, że normalny Ryan wróciÅ‚ ? Gdzie twój dres i zajebiste wisiorki ? James już cie nie chce ? – zakpiÅ‚am i dopiÅ‚am kawÄ™.
- Na razie nie. Do 18 mam wolne.
Przewróciłam oczami i zabrałam się za mycie naczyń.
- Nie przyjechał po ciebie ?
- Kto ?
- No ten łysy, co się tak wczoraj stawiał.
- A co ciÄ™ to obchodzi ?
- Pytam, bo może chciaÅ‚abyÅ› abym cie odwiózÅ‚…
Zagryzłam wargę i uderzył dłonią w blat. Odwróciłam się w jego stronę. Patrzył na mnie z uśmiechem.
- Po co ? Aby mi jeszcze raz przyÅ‚ożyć ? Nie dziÄ™kujÄ™. Jeden raz mi starczy. – rzuciÅ‚am i wyszÅ‚am z kuchni, zabraÅ‚am torebkÄ™ i szybko wyszÅ‚am z domu.
Na dworze było chłodno ale całe szczęście miałam marynarkę, więc nie czułam chłodu. Szłam pospiesznie w stronę firmy, byle dalej od Ryana. Jak on śmiał proponować mi podwózkę, po tym co wczoraj zrobił. Kiedy wreszcie dotarłam pod budynek, postanowiłam, że nie wejdę do środka z wylewającą się przeze mnie falą złości. Odetchnęłam kilka razy, nabrałam powietrza i krzyknęłam z całej siły, jak najdłużej. Oczywiście nie obyło się bez gapiów ale w tej chwili miałam to w dupie. Weszłam do środka z uśmiechem i skierowałam się do windy. Po kilku minutach, siedziałam już u siebie, czekając na jakąś robotę. W momencie czekania, wymyśliłam idealne hasło do komputera. Wpisałam je szybko i po chwili pojawił mi się biały ekran i ikonkami na pulpicie. Weszłam w Internet i wybrałam jakąś ładniejszą tapetę.
- Hej. Przeszkadzam ?
Obróciłam się na krześle i moim oczom ukazała się Rosallie.
- Nie no co ty. – uÅ›miechnęłam siÄ™ i chciaÅ‚am coÅ› powiedzieć ale za niÄ… pojawiÅ‚ siÄ™ Frees z dokumentami w rÄ™kach.
- Dzień Dobry Paniom. Sydney, wypełnisz to na dzisiaj ?
- OczywiÅ›cie. – wzięłam od niego plik i poÅ‚ożyÅ‚am na biurku.
Wróciłam wzrokiem do koleżanki. Frees na szczęście poszedł więc mogłam porozmawiać z nią bez zbędnych par oczu i ciekawskich uszu.
- Sydney, masz pracę. Nie będę przeszkadzała.
- Rose.. Wiesz co, żebym nie musiała o tym myśleć, zajmę się tym teraz a potem po ciebie przyjdę okey ?
Dziewczyna skinęła głową a ja wzięłam się do roboty. Nie no, mojego szefa mocno pogięło, żeby w drugi dzień pracy dawać tyle papierów ?! Westchnęłam i zaczęłam je wypełniać co zajęło mi dwie godziny. O 11.30 zaniosłam Freesowi dokumenty, po czym udałam się schodami na piętro niżej. Odnalazłam mini gabinet Rose i po chwili stałyśmy już w kuchni, parząc sobie kawę.
- Przepraszam za wczoraj. Nie chciałam wyjść na strachliwą, która boi się byle dotyku ale mam nie przyjemne wspomnienia i po prostu zachowanie twojego przyjaciela odnowiły przeszłość.
- Ej, nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem. Wiesz, Ryan nie zawsze taki był. Praktycznie po przyjeździe do Londynu poznał towarzystwo, w którym się zatracił i to przez nich się zmienił. Znam go całe życie i tak samo jak ciebie przeraża mnie jego zachowanie.
- A próbowałaś z nim pogadać ?
- No przecież. Ale on mnie nie sÅ‚ucha. Kiedy powiem choćby jedno zÅ‚e sÅ‚owo o jego nowych znajomych, najeżdża na mnie i jest jeszcze gorzej. Wczoraj daÅ‚ najwiÄ™kszy popis jaki mógÅ‚ dać. – wzięłam kubek i usiadÅ‚am przy stoliku, gdzie zaraz dosiadÅ‚a siÄ™ blondi.
- Wiesz, jak się przestraszyłam kiedy cie uderzył ?! Jak on mógł ? Swoją przyjaciółkę ?!
- No widzisz. Sama zadaje sobie to pytanie. Może dlatego w ogóle dzisiaj nie spałam.
- Mam nadzieje, że on w końcu się opamięta. Max mi mówił ile on dla ciebie znaczy. Współczuję.
- Taaaa.. Moment. Max ci powiedziaÅ‚ ?! – odstawiÅ‚am kubek i z wytrzeszczem spojrzaÅ‚am na koleżankÄ™.
- No tak. Wiesz, kiedy mnie odwoził, gadaliśmy chwilę. Wparował do auta wkurzony, a ja nie chciałam aby prowadził w takim stanie, dlatego zaczęłam rozmowę i tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy gadać.
- Aha. I o czym gadaliÅ›cie ? – spuÅ›ciÅ‚am wzrok na kawÄ™ i to w niÄ… patrzyÅ‚am kiedy Rose opowiadaÅ‚a mi o rozmowie z Georgiem.
- No na początku zapytałam jak się czujesz, on że nie najlepiej, potem opowiedział mi o waszej kłótni i szczerze powiedziawszy rozśmieszacie mnie oboje, no a potem zrobiło się luźniej i rozmawialiśmy o sobie. Polubiłam go, więc zaprosiłam go do domu.
Zacisnęłam dłoń w pięść, na co Rose się zaśmiała.
- No spokojnie. Nic między mną a nim nie zaszło. Poczęstowałam go tylko herbatą i zajęliśmy się tobą.
- W jakim sensie ? A i żeby nie byÅ‚o, nie jestem zazdrosna. – powiedziaÅ‚am podnoszÄ…c do góry dÅ‚oÅ„, którÄ… uwolniÅ‚am z uÅ›cisku.
- Mhm. No narzekał na twój charakter, że zawsze stawiasz na swoim, nie słuchasz rady innych i w ogóle działasz pochopnie. I w sumie cały czas narzekał ale potem przyznał, że jesteś jedyną osobą, która sprawia, że jego życie jest jeszcze bardziej kolorowe.
Zerknęłam na blondynkę, która szczerzyła się do mnie, dając mi wiele do myślenia.
- To miÅ‚e. – uÅ›miechnęłam siÄ™. – A tak a propo: Czemu ciÄ™ rozÅ›mieszamy ?
- Bo jesteście jak ogień i woda. Nie pasujecie do siebie, jesteście jak dwa różne światy, wyzywacie się i kłócicie ale to sprawia, że jesteście dla siebie jednocześnie stworzeni. Kobieto on nie widzi świata poza tobą.
Zaśmiałam się i przytaknęłam głową. I tak dzięki Rosallie, poprawił mi się humor tak bardzo, że chciało mi się tańczyć, nie przejmując się opinią innych. Po kawie udałam się do siebie napotykając po drodze szefa.
- Panno Munro, muszÄ™ przyznać, że wykonaÅ‚a Pani kawaÅ‚ dobrej roboty. Nie znalazÅ‚em w dokumentach żadnego poważnego bÅ‚Ä™du, drobne siÄ™ zdarzyÅ‚y ale proszÄ™ nie przejmować. Wielu osobom to siÄ™ zdarza. WydajÄ™ mi siÄ™, że nie potrzebuje Pani pomocy, z której pewnie nie korzystasz, prawa Sydney ? – szef puÅ›ciÅ‚ do mnie oko.
- No tak, to znaczy wiem, że Rose jest Å›wietna ale ja bardzo szybko siÄ™ uczÄ™ wiÄ™c w sumie nie potrzebujÄ™ pomocy. – uÅ›miechnęłam siÄ™.
- Cieszy mnie to. Dobrze, lecÄ™ na spotkanie, do zobaczenia jutro.
Pomachałam Freesowi i wróciłam do siebie. Cóż, bardzo miły facet. Coś mi się wydaje, że praca tutaj będzie o wiele lepsza niż te w Miami.
O 15.50 usłyszałam, że ktoś kłóci się na korytarzu z ochroniarzem, więc zaciekawiona wyjrzałam i pisnęłam. Z ochroną kłócił się nie kto inny ale BabyNath. Klnąc pod nosem podeszłam i pociągnęłam młodego za bluzę.
- CzyÅ› ty już kompletnie zwariowaÅ‚ ?! Uspokój siÄ™ ! – wrzasnęłam i zwróciÅ‚am siÄ™ do Henrego. – Wybacz za niego.
- Syd, wiesz, że nie mogę wpuszczać nikogo bez przepustki a ten bachor wparował tu jakby był co najmniej u siebie.
- Tylko nie bachor ! – Nathan chciaÅ‚ podejść do mężczyzny ale w porÄ™ go zatrzymaÅ‚am.
- Serio chcesz siÄ™ bić z prawie dwumetrowym facetem, gdzie ty osiÄ…gasz, nie wiem, 1.70 ? – spojrzaÅ‚am na niego z facepalmem, po czym pociÄ…gnęłam go w stronÄ™ swojego biurka.
- Dobra, nie ważne. Idziemy ? – chÅ‚opak usiadÅ‚ na biurku i poprawiÅ‚ se wÅ‚osy.
- Za minutę możemy wyjść. Poza tym o ile mnie pamięć nie myli, a nie myli, byliśmy umówieni na 16.30.
- No wiem ale po 1. NudziÅ‚o mi siÄ™ a po 2. StÄ™skniÅ‚em siÄ™ za TobÄ…. – brewki.
Pokręciłam głową ale zaczęłam się śmiać. Pocałowałam młodego w policzek, zabrałam manatki i skierowałam się do windy. Nacisnęłam parter ale winda zatrzymała się na 5, z którego dołączyła do nas Rose.
- Rose, chce ci przedstawić najmÅ‚odszego czÅ‚onka zespoÅ‚u The Wanted, Nathan. Nath to jest Rosallie, moja koleżanka. Gdzie.. – zaczęłam ale musiaÅ‚am przerwać bo moje oczy zauważyÅ‚y rumieniec na twarzy blondynki.
Sykes w tym czasie uśmiechnął się do dziewczyny i podał jej rękę. No niee.. Niee ! Nieee !!! Rose, ty i Nathan ?! Ta, chyba w drugim świecie. Takie dziecko jak on z wrażliwą i delikatną dziewczyną ? Nie na mojej warcie. Gdy tylko drzwi od maszyny się otworzyły, pociągnęłam chłopaka na zewnątrz i zaprowadziłam do jego auta.
- Wsiadaj, zawieź mnie do domu. – zakomenderowaÅ‚am i usiadÅ‚am na miejscu pasażera.
- MyÅ›laÅ‚em, że idziemy siÄ™ przejść ? – mÅ‚ody odpaliÅ‚ silnik i posÅ‚usznie ruszyÅ‚ w stronÄ™ mojego mieszkania.
- Nie pójdÄ™ w tym stroju geniuszu. – puknęłam siÄ™ w czoÅ‚o. – Poza tym co to za maÅ›lane oczka do Rose ?
- ZauważyÅ‚aÅ› ? – mÅ‚ody zniżyÅ‚ siÄ™ na siedzeniu ale zaraz siÄ™ podniósÅ‚.
- Każdy by zauważył. Nath, to nie dziewczyna dla ciebie, więc sobie daruj.
- Niby czemu nie jest dla mnie ?
- No bo. Oj no po prostu nie i tyle. – zmarszczyÅ‚am nos i spojrzaÅ‚am na uÅ›miech Sykesa.
- No właśnie słońce. Nie martw się, między Tobą a Maxem będzie okey, nie musisz wyładowywać złości na zauroczeniu pomiędzy mną a Rose.
- Å»e co ?! SkÄ…d wiesz o mnie i Maxie ? Poza tym, nie ważne, nie chodzi mi o niego. I w ogóle o jakim zauroczeniu ty mówisz ?! – zaczęłam siÄ™ Å›miać ale kiedy nie usÅ‚yszaÅ‚am drugiego Å›miechu, spojrzaÅ‚am na Nathana.
Był totalnie skupiony na drodze. Jego usta były zaciśnięte w wąską kreskę.
- Co ty Sykes ukrywasz ? Hm ?
- Tylko nie po nazwisku, Munro. Nic nie ukrywam, po prostu spodobała mi się Rose, ale jeśli tak bardzo przeszkadza ci to, że chce się jej przypodobać to spokojnie. Nie odezwę się do niej już słowem.
- Jakim słowem ?! Przecież ty nic do niej nie powiedziałeś.
- I nie powiem.
Westchnęłam i wysiadłam z auta, bowiem stanęliśmy pod domem. W drodze do swojej szafy, miałam w głowie to jak bardzo gwiazdy są uparte. Wyjęłam szybko ciuchy, przebrałam się i wróciłam do chłopaka, który opierał się o samochód.
  

                                               



- Idziemy ? – zapytaÅ‚am i ruszyÅ‚am przed siebie.
Nathan zrównał ze mną krok, wsadzając dłonie do kieszeni, tak że wystawały tylko kciuki. Dopóki nie dotarliśmy nad rzekę, między nami była cisza. Na miejscu usiadłam na trawie i patrzyłam na młodego, jak siada obok.
- O czym chciałeś pogadać ?
- O Tobie. I Maxie.
Prychnęłam i chciałam wstać ale jego ręka mnie zatrzymała.
- Nie chce o tym gadać, jasne ?
- Nie pytam cię o to czy chcesz czy nie. Słuchaj, wczoraj potraktowałaś go bardzo chamsko.
- PoskarżyÅ‚ siÄ™ ?! – wrzasnęłam, rzucajÄ…c wÅ›ciekÅ‚y wzrok na Sykesa.
- Nie musiał. Znamy się na tyle długo, że wiemy kiedy coś jest z drugim nie tak.
- Naaathaaan. – spojrzaÅ‚am na niego z minÄ… ,, serio ?! ‘’
- Oj, no dobra. Powiedział ale był wściekły. Dlaczego nie chcesz jego pomocy ?
- Bo nie potrzebuje. Sama sobie poradzę. Znam Ryana, niedługo mu przejdzie.
- A jeśli nie ?
- Wtedy pomyślę ale nie zgodzę się z wami mieszkać ! Jak ty to sobie wyobrażasz ?!
- Normalnie. SpaÅ‚abyÅ›, rano zrobiÅ‚a Å›niadanie, poszÅ‚abyÅ› do pracy, popoÅ‚udnie spÄ™dziÅ‚a z nami i tak w kółko. – posÅ‚aÅ‚ mi uÅ›miech, po którym również siÄ™ uÅ›miechnęłam.
- Dobrze, przemyÅ›le to okey ? – przysunęłam siÄ™ do niego i oparÅ‚am gÅ‚owÄ™ na jego ramieniu.
Siedzieliśmy tak do chwili kiedy słońce schowało się za horyzontem. W sumie to przesiedzieliśmy cały zachód słońca. Miło było tak posiedzieć z młodym w ciszy. Miałam wtedy czas na przemyślenie nagłej przeprowadzki. Co ja miałam niby powiedzieć Sue i Johnowi ? Że muszę to zrobić ze względu na swoje bezpieczeństwo, bo Ryan może w każdej chwili mnie zabić ? Boże, czy moje życie kiedyś stanie się normalne ?
- SÅ‚yszaÅ‚aÅ› ? – Nathan nagle wstaÅ‚, dziÄ™ki czemu ja uderzyÅ‚am gÅ‚owÄ… o ziemiÄ™.
- AÅ‚ ! – rozmasowaÅ‚am swojÄ… gÅ‚owÄ™ i zaczęłam nasÅ‚uchiwać.
- Wybacz. SÅ‚yszysz ten dźwiÄ™k ? – Nath pomógÅ‚ mi wstać i razem ruszyliÅ›my ku dźwiÄ™ku, które sÅ‚yszaÅ‚ Nathan.
I rzeczywiście po pary sekundach do moich uszu dobiegł warkot silnika i głośna muzyka. Te odgłosy doprowadziły nas na opuszczone lotnisko gdzie w hangarach stały wypasione samochody a wokół nich setka ludzi. Wszyscy poubierani coś ala Ryan, oprócz lasek, które wyglądały jak dziwki spod latarni.
- Co to ma być ?! W Londynie sÄ… organizowane jakieÅ› wyÅ›cigi ? – zapytaÅ‚am szeptem Sykesa, który jak ja byÅ‚ w niezÅ‚ym szoku.
- Nielegalne, owszem. Chodź, zanim nas zauważą. Nie wiem co wtedy bÄ™dzie ale na pewno coÅ› strasznego. – Nathan zaczÄ…Å‚ siÄ™ wycofywać.
Już chciałam zrobić to co on, ale nagle przy jakiejś furze stanął Ryan z tą rudą u boku. Nie wierzę !! I to jest jego praca jako mechanik ?! To znaczy wiedziałam, że mnie oszukuje ale żeby uczestniczyć w nielegalnych wyścigach ?! Pojebało go ?! Zrobiłam krok do przodu ale zatrzymała mnie dłoń Nathana na moim ramieniu.
- A ty gdzie ?!
- Tam jest Ryan. MuszÄ™ z nim pogadać. – wytÅ‚umaczyÅ‚am.
- Zwariowałaś ?! Nie idź tam !!
- Nie krzycz. Nathan, dobrze wiesz, że tam pójdÄ™. Jak nie dzisiaj to jutro. – posÅ‚aÅ‚am mu smutny uÅ›miech.
Chłopak spojrzał na mnie i westchnął.
- Dobra, ale idÄ™ z tobÄ….
- DziÄ™kujÄ™. – cmoknęłam go w polik i wyszÅ‚am z ukrycia.
- ChÅ‚opaki mnie zabijÄ… a w szczególnoÅ›ci Siva. – usÅ‚yszaÅ‚am za sobÄ….
- Nie martw siÄ™. StanÄ™ w twojej obronie. – zaÅ›miaÅ‚am siÄ™ i przyspieszyÅ‚am.
- WÄ…tpiÄ™ żeby to coÅ› daÅ‚o. – mruknÄ…Å‚ i potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….
Pewna i niepewna tego co robię, podeszłam do tych wariatów i zaczęłam ich odpychać. Młody wiernie szedł za mną, powtarzając pod nosem, że to się źle skończy. Ryan stał do mnie tyłem ale gdy tylko podeszłam, ruda szepnęła coś do niego tak, że spojrzał na mnie totalnie zdziwiony. Nikt oprócz Ryana, rudej i paru kolesi nie zwróciło na nas uwagi, dopóki ta suka nie gwizdnęła. Cały hangar stanął w ciszy, a ludzie patrzyli na nas morderczym wzrokiem.
- Sydney, do cholery co ty tu robisz ? – zapytaÅ‚ opanowanym gÅ‚osem Ryan.
- MogÅ‚abym ciÄ™ zapytać o to samo ale po co ? To jest ten twój warsztat samochodowy ? – oparÅ‚am dÅ‚onie na biodrach.
- No błagam. Uwierzyłaś ?
- Poniekąd tak, bo dotąd nigdy mnie nie okłamałeś. Dlaczego ty się w to bawisz ? Jesteś o wiele więcej wart niż ci ludzie.
- Hahaha, nie rozÅ›mieszaj mnie zdziro. Å»e niby ty posiadasz jakieÅ› wartoÅ›ci ? – ruda podeszÅ‚a do mnie i zmierzyÅ‚a najpierw mnie a potem Nathana. – O, jaki sÅ‚odziutki chÅ‚opczyk. PrzyprowadziÅ‚aÅ› nam go do zabawy ? – poklepaÅ‚a chÅ‚opaka po policzku, na co ten strzÄ…snÄ…Å‚ jej dÅ‚oÅ„ i jÄ… popchnÄ…Å‚.
- Zostaw mnie szmato !
- Nathan, uspokój siÄ™. – szepnęłam i chwyciÅ‚am go za rÄ™kÄ™, po czym splotÅ‚am z nim swoje palce.
Ruda zaczęła iść do nas ale Ryan chwycił ją za ramię i zwrócił ją ku sobie.
- Jeszcze raz nazwiesz Sydney zdzirÄ…, zabijÄ™ ciÄ™. ZrozumiaÅ‚aÅ›, Kate ? – O’Connel warknÄ…Å‚ i puÅ›ciÅ‚ dziewczynÄ™. – Syd, wracajcie do domu. WyjaÅ›niÄ™ wszystko potem.
- Teraz chcesz wyjaÅ›niać ? Czemu nie mogÅ‚eÅ› zrobić tego wczoraj ?! – krzyknęłam, po czym mocniej Å›cisnęłam dÅ‚oÅ„ Nathana.
- Wyjaśnię, wszystko wyjaśnię. Ale idźcie już. On..
- Ryan, widzę, że mamy gości.
Kiedy za mną odezwał się męski głos, Ryan przełknął ślinę i cofnął się o krok.
                        

 Hejka x33 Przepraszam, miaÅ‚am dodać w piÄ…tek ale neta nie miaÅ‚am.. :/ No cóż, rozdziaÅ‚ taki se, weny brak no ale mam nadziejÄ™, że z czasem coÅ› wymyÅ›lÄ™.. :)
Camille chcesz wyswatać Sydney z BabyNathem ? :D Hehe, jak widać w tym rozdziale, nasz najmłodszy zakochał się w kimś innym ^.^
No wiÄ™c do nastÄ™pnego < 333 


2 komentarze:

  1. witam ! To JA !- TWOJA MENTORKA !
    od razu przepraszam, ze mnie nie było, ale miałam problemy różnorakie i nie miałam glowy....ale już jestem :* ! nadrobiłam !
    i omg omg, rozdzialik na końcu jak najbardziej mroczny, ale jest swietny !

    nie swataj Syd z Nathem...przecież tak jak Rose mowila - ona i Max sa jak woda i ogien i to jest TO !
    a babynath niech tam siÄ™ zajmie kolezanka Syd ;) hah, wgl jakiego focha w aucie na koniec strzelil xD no myslalam ze padne ;P ...

    uuupppsss koncowka-wyczuwam problemy....ale może nie oberwie się Syd i Nathanowi, cooom ?;>

    pozyjemy , zobaczymy.

    kontynuuj ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki za info o nowym rozdziale, bo nie wiedziałam, że dodałaś
    sytuacja robi się nieciekawa, aż boję się kim może być ten koleś z końca i co może się wydarzyć
    Nathan i Syd ? no jakoÅ› wolÄ™ wersjÄ™ Syd i Max xD
    pisz szybko next'a i weeeny ;)

    OdpowiedzUsuń