Gdyby nie budzik,
przespałabym pewnie pierwszy dzień w pracy. Leniwie usiadłam na łóżku i po
przeciągnięciu się, wstałam i podeszłam do szafy. Z na wpół przymkniętymi
oczami, udałam się do łazienki. Tam wzięłam orzeźwiający prysznic, po czym z
większą dawką energii, wysuszyłam włosy, pociągnęłam rzęsy tuszem i
przejechałam różowym błyszczykiem po ustach. Szybko się ubrałam, po czym
otworzyłam drzwi i sięgnęłam po torebkę.
Chciałam właśnie wyjść z pokoju i skierować
się do kuchni, ale w drzwiach stanął Siva ze śniadaniem na tacy. Moja mina:
bezcenna.
- Yyy, co .. Co ty tu robisz ? – zapytałam gdy
trochę ochłonęłam na jego widok.
- No chyba nie chciałaś wyjść
do pracy z pustym żołądkiem ? – pomachał brwiami w tym samym czasie stawiając
tacę z jajecznicą i gorącą herbatą na biurku.
- Tyle, że właśnie
zamierzałam iść je sobie zrobić. – podrapałam się po głowie. – Ty tu spałeś ?
- No tak, ale spokojnie,
ugościłem się na podłodze.
- Dlaczego nic nie pamiętam ?
- Usnęłaś. Gadaliśmy do
pierwszej a potem bum ! Położyłaś się i zasnęłaś. Nie chciałem zostawiać cię
samej w szczególności gdy dzielisz piętro z tym idiotą.
- Siva.. – zaczęłam ale nie
pozwolił mi dokończyć.
- Tak wiem. Przesadzam ale
nie chcę abyś znowu zdzierała sobie przez niego gardło. Masz pierwszy dzień w
pracy, do której cię odwiozę, więc musisz być spokojna i opanowana,
szczególnie, że praca w firmie nie jest łatwa. – chłopak uśmiechnął się i
usiadł na krześle obok mnie.
Spojrzałam mu głęboko w oczy.
Poczułam zbierające się w moich oczach łzy. Od początku traktuje mnie jak
przyjaciółkę, siostrę. Najgorsze było to, że nie wiedziałam jak mu się
odwdzięczyć. Uśmiechnęłam się promiennie i cichym piskiem zarzuciłam ręce na
jego szyję. Siedzieliśmy tak z dobre dwie minuty, kiedy Mulat odsunął mnie od
siebie i nakazał szybko jeść śniadanie. Zjadłam z ogromnym apetytem, po czym
kiedy Siva zaniósł naczynia do kuchni, spakowałam do torebki telefon i wyszłam
z pokoju. Na korytarzy zastałam Ryana ubranego w swoje nowe ciuchy.
Przewróciłam oczami i już chciałam zejść do przyjaciela, jednak blondyn chwycił
mnie za rękę i chcąc nie chcąc, musiałam spojrzeć mu w oczy.
- Czego chcesz ? Spieszę się.
– warknęłam.
- Jak mogłem zapomnieć.
Pierwszy dzień w pracy. Chciałem tylko życzyć ci powodzenia. – kącik jego ust
powędrował do góry.
- Dzięki. – prychnęłam.
Wyrwałam się z jego uścisku i
stanęłam na pierwszym schodku.
- Co się z Tobą dzieje ? –
szepnęłam, nie patrząc na chłopaka.
- Co masz na myśli ?
- Twoje zachowanie. – spojrzałam
na niego i od razu tego pożałowałam bo ujrzałam przed sobą dawnego Ryana, z
uśmiechem ale jednocześnie ze smutnymi oczami, które patrzyły na mnie zawsze
gdy między nami działo się źle.
- Nie rozumiem. To nadal ja,
Syd. – mruknął.
- Nie, Ryan. Zmieniłeś się.
Ty tego nie widzisz, ale ja, twoja najlepsza przyjaciółka, tak. Martwię się o
ciebie.
- Nie potrzebnie. – Ryan podszedł
do mnie i pocałował w polik. – Będzie dobrze, Munro. – szepnął, po czym zbiegł
ze schodów i wyszedł z domu, zatrzaskując za sobą drzwi.
Wpatrzyłam się w balustradę,
hamując łzy.
- Sydney, gotowa ? –
Kaneswaran stał u stóp schodów i patrzył na mnie z poniesioną brwią.
Potrząsnęłam głową, zeszłam
ze schodów i wyszłam z domu. Na zewnątrz było chłodno ale nie zimno. Wiał wiatr
ale przez chmury uparcie przebijało się słońce.
- Zapraszam. – usłyszałam za
sobą Mulata, który wyprzedził mnie i podszedł do swojego samochodu.
Pospiesznie wsiadłam do niego
i po kilku sekundach mknęliśmy już ulicami Londynu. W środku panowała cisza,
przerywana muzyką dobywającą się z radia. Podczas gdy do firmy były jeszcze
jakieś 4km, miałam w głowie dzisiejszą rozmowę z O’Connelem. Słowo, że jeżeli
nasza rozmowa wpłynie na mój humor dzisiaj w pracy, zabije Ryna. Na szczęście
nie musiałam o tym długo myśleć, bo już po chwili staliśmy na parkingu
firmy. Wysiadłam z samochodu i chciałam
iść do wejścia ale w porę coś sobie przypomniałam, więc cofnęłam się i
cmoknęłam Sivę w policzek.
- Dzięki, bracie. Spotkamy
się później ? – zapytałam, uśmiechając się.
- Dzisiaj odpada. Mamy wywiad
w radiu ale jutro wszyscy jesteśmy do Twojej dyspozycji. – puścił mi oczko i
lekko mnie przytulił.
- Spoko, to do jutra. –
jeszcze raz dałam mu buziaka, po czym wbiegłam do środka, wciskając guzik od
windy.
W chwili gdy czekałam na
windę, zastanawiałam się czy ja przypadkiem nie przesadzam. No bo Siva ma
dziewczynę, ja jestem zauroczona Maxem, ale to nie on żegna mnie pod firmą.
Zachowanie moje i Mulata nie wygląda na przyjacielskie ale skoro on nic do tego
nie ma, to ja też mieć nie będę. Gdy winda nareszcie przyjechała, weszłam do
niej i wcisnęłam piętro 6. Po 20 sekundach byłam na miejscu. Od razu
skierowałam się do biura szefa. Gdy dostałam pozwolenie na wejście, usiadłam na
wskazanym przez niego miejscu i posłałam Freesowi, swój najlepszy uśmiech.
- I jak, gotowa na pierwszy
dzień w pracy ? – zapytał, w tym samym czasie parząc sobie kawę.
- Tak. Dam z siebie wszystko.
– zapewniłam.
- Bardzo mnie to cieszy.
Jako, że pracuje tu Pani pierwszy raz, postanowiłem, że przez pierwszy tydzień
będzie pomagała ci inna sekretarka. Polubi ją Pani. Ufam je w pełni, jest jakby
moją drugą ręką. – zaśmiał się i wystukał jakiś numer na telefonie. – Panno
Davis, proszę do mnie. – odłożył słuchawkę i popił łyka kawy.
Po chwili do biura weszła
smukła i wysoka blondynka. Dziewczyna miała oliwkową cerę i śliczne niebieskie
oczy. Na jej twarzy gościł miły uśmiech. Na jej widok wstałam i wyciągnęłam w
jej stronę dłoń.
- Syndey Munro. Miło mi. –
uśmiechnęłam się ukazując zęby.
- Rosallie Davis, mów mi
Rose. – puściła do mnie oko i zwróciła się do Freesa. – Zajmę się nią szefie. –
kiedy ten skinął z uśmiechem głową, blondynka pociągnęła mnie na zewnątrz i
zaprowadziła mnie do mojego nowego biurka.
W owej firmie każde biurko
było oddzielone od siebie ścianką, tak że każdy pracownik miał swój mały
gabinet.
- To twoje miejsce pracy.
Komputer jest na hasło, które sama wymyślasz. Dzięki temu nikt nie wkradnie i
nie skopiuje twoich danych. Telefon masz tutaj, papiery dostajesz zazwyczaj od
Freesa, rzadko od jego asystenta, Simona. Od razu ostrzegam, niezły z niego
podrywacz. Uważaj na niego. No, co dalej… A, tam masz mini kuchnie. Możesz
zrobić sobie kawę albo cokolwiek innego. Za tamtymi drzwiami – pokazała na
drzwi na końcu korytarza. – Jest toaleta. No w zasadzie masz tu wszystko czego
potrzebujesz. Tablica korkowa, śmietnik i takie tam. A, zapomniałabym
najważniejszego. – chwilę pogrzebała w kieszeni aby po chwili podać mi kawałek
papieru. – Tu masz numer do najlepszej cukierni w Londynie. Robią tam
niesamowite pączki. Gdy tylko najdzie cię na nie ochota, dzwoń śmiało. –
zaśmiała się, na co ja zaczęłam się śmiać.
- Dziękuje, Rose.
- Nie ma sprawy. Okey, lecę
do swoich spraw. Gdybyś czegoś potrzebowała, moje biurko jest na 5 piętrze,
drugie od lewej. Powodzenia. – już jej nie było.
Odetchnęłam i zajęłam się
poznawaniem ludzi, no bo raczej wątpię abym dzisiaj dostała jakąś pracę. Poza
tym wiem, że Frees specjalnie nic mi dał. Poznałam kilka osób tak więc o 16
byłam wolna. Wzięłam torebkę i ruszyłam do windy. Kiedy jechałam na dół,
próbowałam wymyśleć hasło do swojego komputera. No tak, na takie coś potrzebny
był pomysł a aktualnie nic nie przychodziło mi do głowy. Na parterze zauważyłam
Rose, gadająca z jakimś pracownikiem. Podeszłam do niej i dotknęłam jej
ramienia.
- Oh, Sydney. Nie strasz
mnie. – zaśmiała się. – Poznaj Jude’a. Jude to jest Sydney.
Podałam dłoń nowemu koledze,
po czym ten oświadczył, że musi już iść więc zostałam z dziewczyną sama.
- Skończyłaś już pracę ?
–zapytałam.
- Tak. A czemu pytasz ?
- Wpadniesz do mnie ?
Napijemy się wina, pogadamy. – podniosłam brew do góry.
- Przekupiłaś mnie winem,
koleżanko. – uśmiechnęła się i ruszyła do wyjścia.
Rose jest chyba jedyną
dziewczyną, którą znam a której uśmiech nie schodzi z ust. Po drodze do domu,
gadałyśmy o pracy. Pytała jak minął mi pierwszy dzień i takie tam. Gdy
doszłyśmy do celu, zaprowadziłam dziewczynę do siebie a sama zeszłam do kuchni
po kieliszki i za pozwoleniem Sue, wzięłam z kredensu butelkę wina. W pokoju
szybko się przebrałam i nalałam nam po kieliszku.
Rozmowa przebiegała luźno.
Dowiedziałam się, że Rose przez pierwsze lata swojego życia mieszkała w
Torronto, jednak po rozwodzie rodziców, zamieszkała z tatą w Londynie. Teraz
mieszka sama ale ma stały kontakt z rodzicami. Polubiłam ją mimo iż dopiero ją
poznałam. Około 21.00.Rosallie zaczęła szykować się do wyjścia, kiedy do pokoju
wszedł jak gdyby nigdy nic Ryan, ubrany w szary dres.
- Syd, pożycz mi.. Oł.. –
powoli zmierzył blondynkę i zaczął do niej podchodzić.
Zauważyłam jej lekkie
przerażenie, dlatego stanęłam na drodze chłopakowi.
- Spieprzaj z tąd Ryan. –
powiedziałam ostro na co on spojrzał na mnie mrużąc oczy.
- Zjeżdżaj, Syd. – O’Connel
odepchnął mnie dosyć mocno, podszedł do Rose i chwycił ją za nadgarstek.
- Puszczaj ! – pisnęła i
próbowała się wyrwać ale ten idiota trzymał ją mocno.
- Ryan do cholery, puść ją !
– krzyknęłam.
- Zamknij się ! – warknął i
przejechał wolną dłonią po policzku blondynki.
- Nie dotykaj mnie, zboczeńcu
!
- Umm, niedostępna. Lubię
takie. – zamruczał i zaczął całować ją po szyi.
O nie ! Przegiął !! Podeszłam
do niego i z całej siły uderzyłam w twarz. Ryan upadł puszczając Rose.
Dziewczyna pisnęła i spojrzała na mnie ze strachem.
- Wszystko gra ? – wzięłam do
ręki telefon i wcisnęłam zamierzony numer. Po dwóch sygnałach odezwał się on.
- Halo ?
- Max, wybacz, że
przeszkadzam ale jesteś mi bardzo potrzebny. Mógłbyś jak najszybciej przyjechać
?
- No nie za bardzo. Mamy
wywiad i nie mogę opuścić zespołu.
- Wiem. Ale tu chodzi o
Ryana. On..
- Już jadę. – rozłączył się.
Odetchnęłam z ulgą i wróciłam
spojrzeniem na Rosallie. Siedziała na łóżku cała w szoku.
- Rose, spokojnie. Mój
przyjaciel zaraz odwiezie cię do domu.
- Wiesz, nie to że jestem
taka strachliwa ale on.. – zaczęła.
- Nic nie mów. Ja też bym się
bała, chociaż mój charakter tego nie pokazuje.
- Powiedz, że to nie twój
chłopak. – spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Nie. Przyjaciel. –
spuściłam wzrok na chłopaka, który siedział na podłodze i trzymał się za
obolałe miejsce.
- Gdyby nie to, że się
przyjaźnimy, już dawno bym ci oddał. – wstał i oparł się o ścianę.
Prychnęłam i stanęłam oko w
oko z Ryanem.
- Śmiało. Ja chętnie bym to
powtórzyła. – rzuciłam drwiącym uśmiechem.
Ryan zagryzł dolną wargę i
chwycił mnie za nadgarstki, obracając, że teraz ja opierałam się o ścianę a on
stał i wlepiał we mnie wzrok.
- No dajesz. Pamiętaj, że
wiem o tobie bardzo dużo, i zawsze mogę to wykorzystać przeciw Tobie.
- Czemu to robisz ? Nie
jesteś taki. To sprawka tej rudej zdziry czy tego całego Jamesa ? – zapytałam
czując w gardle gulę.
- Nie waż się ich o cokolwiek
osądzać.
- Bo co ? W ogóle kim jest
ten James ? Jakimś chujem, który robi cię w konia ! – krzyknęłam kopiąc
jednocześnie Ryana w jądra.
- Kurwa, Sydney ! – wrzasnął
i uderzył mnie w twarz.
Dzięki sile z jaką wykonał tę
czynność, upadłam na ziemię, wypuszczając z oczu łzy.
Nagle do pokoju wparował jak
dziki Max. Jego mina, gdy to zobaczył nie była za fajna.
- O, twój chłopak przyszedł.
– Ryan zaśmiał się i podszedł do Georga.
- Gdyby nie to, że jest tu
Syd, przyjeżdżała by już po ciebie czarna karawana.
- Max ! – wrzasnęłam patrząc
na chłopaków.
- Zobaczymy, kto pierwszy się
nią przejedzie. Do następnego, kolego. Miło było cię poznać, Rose. Do
zobaczenia niedługo Sydney. – po tych słowach wyszedł z pokoju zostawiając nas samych.
Joł xD No i jest kolejny rozdzialik ;P Max bohater :D No ale spokojnie, między Syd a Georgem nie będzie za idealnie już niedługo.. ;) Planuję trochę konfliktów między tą dwójką.. < 33
Boże, szkoła już mnie dobija. Jak dla mnie mogą być już wakacje.. :/ Teraz nie będę za często dodawała kolejnych rozdziałów ale postaram się aby choć jeden pojawił się tak co tydzień.
Dobra, miłego czytania i do nexta .. :)
Ps. Dziękuję za komentarze x33
Co mu odwaliło?!
OdpowiedzUsuńZabiłabym go na miejscu, przysięgam.
Rozdział jest super i szkoda, że będiesz dodawać rzadziej, no ale cóż... szkoła ważniejsza.
Rayan ty pedofilu o krzywej gębie spieprzaj na drzewo i nie pokazuj się ludziom na oczy !
OdpowiedzUsuńMaxio jaki bohater ♥
oby Rose nie przerwała kontaktów z Syd po tym co ten gnojek narobił, co za dziad tak w ogóle
do następnego ;*