Boże, ten dzień musiał w końcu nadejść. Właśnie
dzisiaj wylatywałam z Ryanem do Londynu. Ta myśl zżerała mnie od środka. Z
jednej strony czułam się wspaniale bo w końcu mam 19 lat i trzeba wreszcie
rozwinąć skrzydła, być samodzielną i te sprawy. Jednak patrząc na to z innej
perspektywy, perspektywy dziecka, bałam się niesamowicie, że nie odnajdę się w
tym nowym, europejskim świecie. Z nerwów w ogóle nie mogłam zasnąć, dopiero
około 5 moje oczy się poddały. Budzik obudził mnie o 8.45. Do samolotu miałam
jeszcze dwie godziny więc luz. Od razu pobiegłam do łazienki. Tam wzięłam prysznic,
spięłam włosy klamrą i pomalowałam oczy czarnym eyelinerem a rzęsy pociągnęłam
czarnym tuszem. No, czas na wybór ciuchów. Podeszłam do swojej szafy i po
dłuższym zastanowieniu wybrałam białe rurki, biała koszulkę i łososiową
marynarkę. Do tego założyłam beżowe baleriny i jest zajebiście.
- Sydney ! Ryan już przyszedł. – usłyszałam jak moja
rodzicielka się wydziera.
Szczerze to mogłaby trochę ciszej wszystkich o tym
informować.
- Niech tu przyjdzie !! – krzyknęłam o kilka decybeli
głośniej.
Szczerze, to zrobiłam to tylko dlatego aby wkurzyć
moich ,, ulubionych ‘’ sąsiadów. No tak, mieszkanie w szeregowcu ma swoje wady
i zalety. Usłyszałam jak przyjaciel włazi do mojego pokoju, cały uchachany.
Ubrany był normalnie, w sensie żadnej rewelacji. Jeansy, biała koszulka i
czarna, skórzana kurtka.
- No hej słońce. – powiedział, po czym dał mi całusa w
polik.
- Witaj. – odpowiedziałam z uśmiechem.
Ryan spojrzał na mój bagaż.
- Yyy, nie poinformowałaś mnie o tym, że zamierzasz
wziąć swój cały pokój. Dziewczyno, błagam. – zrobił minę kota ze Shreka i
usiadł na łóżku.
- Nie marudź chociaż ty okey ? Mama wczoraj dała mi
nieźle popalić. Cały dzień oglądałam z nią film jak byłam mała i wgl mnie
wkurzała.. – zaśmiałam się na to wspomnienie.
Rany, tak szybko zleciały te lata, że człowiek łapał
doła. Zerknęłam na budzik. Do wylotu było jeszcze trochę czasu więc zanim
wyszliśmy z pokoju, musiałam rozwiać swoje obawy, gadając o tym z Ryanem.
- Ej, bo wiesz, boję się. To nowe miasto i wiesz,
nawet jeśli dostanę pracę w tej firmie to nie wiem czy mi się tam spodoba. Najgorsze
jest to, że ty też dostaniesz jakąś pracę i nici z wypadami na imprezy. Ja będę
zalatana ty też. Nie tak to miało być. – oparłam łokcie na kolanach a na
dłoniach położyłam głowę.
- Syd, będzie ciężko ale dasz radę. Zawsze dawałaś.
Nie smutaj już. – Ryan połaskotał mnie po policzku i ukucnął przede mną. – A
jeśli chodzi o imprezy to spokojnie, obiecuję, że znajdę na nie czas. Wiesz, ja
od dziecka mam takie swoje wyimaginowane podium: 1 miejsce: Ty, 2 miejsce:
Imprezy i dziewczyny a 3 miejsce: praca, szkoła i rodzina. – wyszczerzył się i
przytulił mnie.
Boże, co ja bym bez niego zrobiła. Pewnie już dawno
gryzła piach.
- Eh, dzięki. Ty wiesz jak poprawiać mi humor. W
ramach podziękowań, też ci go poprawie: bierz moje walizki i idziemy na dół. –
rzuciłam i wybuchnę łam śmiechem.
- Hahahaha.. – usłyszałam jego śmiech ale po chwili
spoważniał. – Żartujesz nie ? Powiesz, że żartujesz.. – powoli przeniósł wzrok
na moje walizki.
- Dobre sobie. – powiedziałam i ruszyłam w stronę
drzwi.
Po drodze jeszcze sięgnęłam po swoją torebkę i
okulary. Ostatnie spojrzenie na pokój i Ryana siłującego się z torbami, po czym
zbiegłam na dół pożegnać się z mamą i jej chłopakiem, Jaredem.
- Oj kochanie, nie wyjeżdżaj. Zastanów się nad tym
jeszcze.. – doceniałam mamę, że mimo mojej pewności dotyczącej wyjazdu, próbuje
jeszcze mnie powstrzymać.
- Mamuś, zastanawiałam się całą noc. Obiecuję, że będę
was odwiedzała dosyć często i pamiętaj, że nauczyłam cię obsługiwać Skype’a
więc właź kiedy tylko chcesz. – przytuliłam ją do siebie i stałyśmy tak przez
jakiś czas, aż w końcu z wielką gulą w gardle odlepiłam się od niej.
- Idę zanieść je do taksówki. – usłyszałam Ryana.
Ostatni przytulas z Jaredem i podbiegłam do drzwi.
Nienawidzę pożegnań. W ogóle to bez sensu, że dziecko rośnie i zostaje
wychowywane aby potem w końcu zdać się na siebie. No ale ja nie będę sama.
Będzie ze mną ten debil. Zaśmiałam się ze łzami w oczach, pomachałam mamie i
Jaredowi, po czym ruszyłam do taksówki. Ryan już w niej siedział, więc aby nie
przedłużać swojego rozmyślania czy to aby na pewno dobry pomysł, usadowiłam się
obok przyjaciela i już po chwili jechaliśmy na lotnisko.